środa, 15 lipca 2015

Lepiej szlifować ręcznie czy maszynowo?

Odpowiedź będzie salomonowa - i tak, i tak. Do tej pory szlifowałam i ścierałam wszystko ręcznie, papierem ściernym. Po dwóch latach pracy nad decoupagiem, wiem jakiej ziarnistości papieru użyć. Co nie zmienia faktu, że ręce po takiej pracy bolą, szczególnie jeśli powierzchnia jest duża. I tu w sukurs przychodzi szlifierka elektryczna (pisałam o niej tu).
Biorąc po raz pierwszy do ręki taką buczącą maszynę, bałam się dotknąć do mebla w obawie, że zedrę całą powierzchnię i na dodatek zrobi się wielka dziura. Tymczasem jest bardzo podobnie jak ze szlifowaniem ręcznym - efekt zależy od grubości ziarna papieru. Jeśli będzie zbyt grube zrobią się rysy, czyli podrapiemy powierzchnię zamiast wygładzić. Do pracy, którą przedstawiam poniżej użyłam papieru o gradacji 180, chociaż wolę delikatniejsze, np. 320. Niestety, w sklepie budowlanym był to najdelikatniejszy papier na rzepy, w kształcie pasującym do mojej szlifierki. Ale jest też tak, że w miarę  wygładzania, papier staje się coraz delikatniejszy, ponieważ przestrzenie między ziarnami "zapychają się". Wtedy trzeba nawet użyć siły i dociskać szlifierkę, żeby był efekt.
Poniżej pokazuję przetarcia, które zrobiłam już po pomalowaniu i zawoskowaniu. Szczególnie ciekawie, i przyznam szczerze, trochę niezamierzenie, wyszedł mi dwukolorowy efekt na szafce. Na białą farbę położyłam warstwę złotej patyny i zawoskowałam. Podczas szlifowania starły się miejsca ze śladami pędzla (białe), a w zagłębieniach został kolor złoty.


 Odważyłam się nawet przejechać szlifierką przez ornament (ale delikatnie).


Przecierki na hokerach też zrobiłam szlifierką i to co zajęłoby mi pół godziny zrobiłam w kilka minut.
A tu przecierka dwukolorowa.



1 komentarz: