Odrębną sprawą są warsztaty decoupage'u, które na tym kiermaszu prowadziłyśmy. Na warsztaty dla dorosłych zgłosiło się mnóstwo dzieci, zapisani dorośli nie.
Moje pierwsze spostrzeżenie - rodzice traktują warsztaty jak coś, co ich dzieciom się należy, niektórzy nawet nie pytali czy można się przyłączyć, nawet w połowie zajęć, tylko sadzali dzieci. Drugie - traktują prowadzące warsztaty jak opiekunki - dwóch panów zostawiło dwie córeczki i wrócili po godzinie. Jedna dziewczynka była grzeczna, druga arogancka i roszczeniowa ("bo nikt się nami nie zajmuje"), a kontaktu z rodzicami nie było. Dwójka dzieci o azjatyckiej urodzie, z czego jedno nic nie rozumiało po polsku, a drugie tylko trochę - rodzice gdzieś na zakupach, po pomalowaniu bombki musieli iść, bo mama wydzwoniła.
Na dodatek hałas centrum handlowego, tłum dookoła - koszmar.
Wielkie dzięki dziewczynom - Mikołajkom, które nam pomogły.
Szkoda, że tak Wam wyszło. Wiem, jakie śliczne wystawiacie prace. Buziaki :)
OdpowiedzUsuńprzykre to jest że ludzie wolą chińszczyzne od rękodzieła
OdpowiedzUsuńNa fotkach wszystko wygląda fajnie! Ale współczuję. Niestety centra handlowe nie należą do przyjemnych miejsc. Zwłaszcza przed świętami. A rodzice, którzy "sprzedają" swoje dzieci - szkoda gadać... Przykro, że tak wyszło :(
OdpowiedzUsuńAle bylas, pokazalas swoje prace..to napewno zaprocentuje..potrzeba tylko czasu..wiem cos o tym..Pozdrawiam .)
OdpowiedzUsuń