środa, 4 czerwca 2014

Ciągnie mnie...

... do szmatek, włóczek i takich tam. Zaczęłam dziergać poszewki na poduszki, ale nie są skończone, bo czekają na zszycie. No właśnie. Można ręcznie, ale szybciej na maszynie. A tę z kolei dostałam na urodziny (niezbyt dyskretnie to zasugerowałam :-) ). I to jest to cudo:
 A uważam ją za cudo, bo porównuję ze starą maszynką, której kilka lat temu się pozbyłam, bo tyle nerwów mi napsuła...  Jak się okazuje, obsługa maszyn do szycia jest podobna, nie miałam więc większego problemu. Nawet robienie dziurek opanowałam, chociaż raczej przypadkiem ;-)
Uszyłam więc pokrowiec na materac z tkaniny, którą kupiłam za grosze na Jarmarku Domowym. Podoba mi się, bo ma taki ładny "ogrodowy" wzór. Zrobiłam te nieszczęsne  dziurki - 10 sztuk, przyszyłam guziki i zabrałam się za zdjęcia. 

A moja Ritka ze mną i zaczęła pozować. Jest niesamowita - lewy profil, prawy, z przodu, z lewej, z prawej... Nie odstępowała mnie na krok, tak więc została bohaterką tej sesji, a materacyk zszedł na drugi plan. W końcu Rita i tak jest ładniejsza.








3 komentarze:

  1. Też bym tak chciała umieć :)

    OdpowiedzUsuń
  2. masz talent dziewczyno!!!
    tak sobie usiadła i uszyła, zazdroszczę
    czyżbyś miała porzucić decu?

    OdpowiedzUsuń