Niedawno znalazłam informację o warsztatach malowania farbami kredowymi, ale były, jak na mój gust, zdecydowanie za drogie. No i przypadek zrządził, że do redakcji Czterech Kątów zgłosiła się jedna z dystrybutorek tych farb, przyjechała, opowiedziała, zostawiła próbki. I co mogę powiedzieć. Farby są rzeczywiście rewelacyjne. Można nimi malować prawie wszystko, nie trzeba przygotowywać powierzchni, doskonale kryją, schną szybko, w połączeniu w woskiem lub lakierem utwardzają się.
No po prostu cudo na patyku, gdyby nie jedna wada - są drogie. Puszka litrowa kosztuje 140 zł i choć wystarczy na pomalowanie ok. 13 metrów kwadratowych, to jednak kosztuje sporo.
Farbami kredowymi pomalowałam szafeczkę (komódkę, szkatułkę - nie wiem jak to nazwać, którą kupiłam za grosze na gratowisku na FB. Trzeba było ją troszkę wyremontować, ale niewiele.
I oto co mi wyszło. W ogóle szafeczka jest świetna; oprócz szufladek ma przegródki np. na pierścionki i taki "kręciołek" na górze do powieszenia np. łańcuszków. Nie widziałam czegoś takiego w sklepach.
Wracając do farb. Szafeczka pomalowana jest tylko jedną warstwą jasnej farby, która prawie całkowicie pokryła ciemne podłoże. Przetarcia zrobiłam po pomalowaniu, ale można też woskując.
A ponieważ miałam fajną zabaweczkę w ręku, to zrobiłam jeszcze dwie tace i abażur. Kolorystyka jest taka sama, ponieważ dostałam próbki dwóch kolorów :-)
A same farby wyglądają tak.
Słyszałam same dobre rzeczy oprócz ceny - niestety, a szkoda. Komódka cudowna, zrobiłaś z niej cudo, teraz jest taka kobieca, ale też pasuje do pokoju dziewczynki. :)
OdpowiedzUsuńŚliczna metamorfoza komódki! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń